
|
Blog > Komentarze do wpisu
Instynkt samozachowaczy, czyli coś w moim stylu
Miałam się zjawić w piątek, ale jestem już dziś... Co się wydarzyło? No wlaśnie.. Wyruszyliśmy wczoraj wieczorem w góry, w pociągu istny hardcore, ludzie ubici jak śledzie w korytarzu, kiblu i jeszcze gdzie się tylko da. Zapowiadało się całkiem wesoło, bo w końcu jak przygoda to na całego, prawda? Po godzinie starcia między podróżnymi, a obsługą PKP, dostawiono wagon i udało nam się zająć cały przedział. Poszła w ruch becherovka, potem whisky, i było fajnie - dobre nastroje, komforcik, highlife. A potem było coraz więcej alkoholu i coraz mniej śmiesznie. Aż w końcu stało się jakoś tak żałośnie. Nie potrafię się już bawic, kiedy motto imprezy brzmi "najebać się jak świnie, nałożyć sobie reklamowkę na głowę i odwalić jakąś perwę". Takim imprezom, ludziom i klimatom mówię NIE. Owe NIE do tego stopnia mną zawładnęło, że na dworcu w Krakowie, zalożyłam plecak i najzwyczajniej w świecie, jak gdyby nigdy nic, nie mówiąc nikomu ani słowa po prostu sobie poszłam. Zadzwoniłam kilkanaście minut później, że nie wrócę i spędzę ten weekend po swojemu. Rozjechały się oczekiwania, priorytety, rozjechało się wszystko.
Dlaczego?
Ano dlatego, że od początku naciągano strunę mojej cierpliwości. Miał być mój wymarzony Beskid Niski, ale okazało się za daleko. Miały być namioty, ale okazało się za zimno. Miało być chodzenie po górach, ale okazało się, że niektórzy chodzić nie chcą i mamy gnić przez 3 dni w jedenym schronisku. Miało być górsko, z przygodą i klimatem wyprawy, ale okazało się, że "oni" swój techno klimat potrafią przenieść nawet do pociągu. I struna pękła. Wszystko ma swoją wytrzymałość. *** Teraz jestem w Krakowie u Ewy i Łukasza. Z ludźmi, których czuję i są mi bliscy - emocjonalnie, intelektualnie, światopoglądowo. Jutro wyruszamy w góry - aby wędrować od schroniska do schroniska. Aby nie traktować gór jedynie jako tło z widokówki.
Jestem wierna sobie. Owszem, egoistycznie. Wiem, że zawiodłam dwie osoby.
Jedna, odrobinę na to zaslużyła, druga nie.
Wybacz Ramzesik, ale moje serducho nie pozwoliło mi inaczej. Są odruchy, których nie można przewidzieć, zaplanować, zmierzyć.
Tęsknie za Frr, rozmawialiśmy przed chwilą przez telefon. Stwierdził, że jestem wariatką i mam nie po kolei w głowie. To jedyne racjonalne wytłumaczenie tego, co zrobilam rano. A na koniec powiedział: "nie wiem, czy mam teraz ochotę Cię bardzo mocno kopnąć, czy jeszcze mocniej przytulić."
niedziela, 30 kwietnia 2006, leelooo
|